W końcu zaaplikował mi pełną tamponadę nosa (szczelnie wypełnił obydwie dziurki zwitkami gazy, co nie należało do przyjemności). Po zatamowaniu krwotoku sprawdził u mnie zawartość hemoglobiny we krwi, żeby się przekonać, czy nie potrzebuję transfuzji. Młodszym i/lub zdrowym ludziom nie zaszkodzi nawet znaczna utrata krwi, ale dla niedomagających z powodu „wieńcówki”, zmian naczyniowych lub innych przewlekłych schorzeń byłoby to bardzo obciążające. W moim przypadku, pomimo utraty dużej ilości krwi, poziom hemoglobiny tylko nieznacznie się obniżył, tak że transfuzja nie była konieczna. Pozostałem w szpitalu przez dwadzieścia cztery godziny, po czym opuściłem go nadal z tamponem w nosie. Gdy następnego dnia tampon został usunięty, chirurg zbadał mi jamę nosa. Stwierdził, że jest wysuszona i pokryta strupami. Najwyraźniej przebywanie w samolociee, gdzie powietrze było suche, a następnie w przegrzanych i dusznych pokojach hotelowych sprawiło, że błona śluzowa nosa wyschła i popękała. Potem pękła jedna z tętnic wewnątrz nosa i stąd ten krwotok. Z mego doświadczenia płyną dwa wnioski. Po pierwsze, dłuższa podróż polegająca na przesiadaniu się z samolotu na samolot, gdzie na pokładzie powiet-rze jest suche, prowadzi do kłopotów. Po drugie, w okresie wyraźnej podatności na krwawienia z nosa, nie należy udawać się w podróż, podczas której niedostępna jest natychmiastowa pomoc lekarza. Na przykład, jeśli ktoś miał w krótkich odstępach czasu dwa lub trzy krwotoki z nosa (jak ja w Jałcie i Paryżu), nie powinien planować wakacyjnego wyjazdu, dopóki nie zasięgnie porady laryngologa.
Dodaj komentarz