Zatruwamy się tradycyjnie w okresie letnio-jesiennym, po kolejnych wyprawach do lasu na grzyby, oraz w innych terminach, kiedy biegunkę (patrz: „Biegunka”), grypę (patrz: „Grypa”), korzonki (patrz: „Korzonki”) mamy już zaliczone, a dziecka (patrz: „Chore dziecko”) jeszcze nie mamy. Zatrucie grzybami (patrz: „Grzyby”), bądź też w innych okresach ,,sam(a) nie wiem czym, ponieważ nic takiego nie jadłem(am)”, pozwala: nie iść na nudną konferencję, opóźnić oddanie materiału, na który czeka szef, wyjść wcześniej z pracy, ponieważ czujemy się słabo. Natomiast wadą zatrucia jest niemożność uczestniczenia w imieninach koleżanki organizowanych w godzinach pracy, ponieważ spróbowanie nawet kawałeczka tortu, mimo że jest to tort domowy, stawia natychmiast pod znakiem zapytania prawdziwość naszego zatrucia.
Zastrzyk – Pretekst do wyjścia z pracy na pół godziny (zwykły zastrzyk podskórny, domięśniowy) lub godzinę (skomplikowany zastrzyk dożylny pochodzenia zagranicznego). Czas ten nie wystarcza niestety, by odebrać bieliznę z pralni, zrobić zakupy, zwłaszcza na niedzielę, spotkać się z koleżanką z wczasów, której już nie sposób odmówić, i sprawdzić na poczcie, czy przyszedł wreszcie oczekiwany list. Mimo więc tej wygody, że zastrzyk pozwala na wyjście codzienne, przez sześć, dziesięć, dwanaście, a nawet dwadzieścia cztery dni, zaś po jakimś czasie serię można powtórzyć, korzystniejsze dla załatwienia wszystkich spraw jest naświetlanie co drugi dzień, które dzięki: dużej kolejce pacjentów, brakowi dopływu prądu, awarii aparatury bądź też nieprzyjściu do pracy osoby obsługującej aparaturę można przeciągnąć każdorazowo nawet do trzech godzin.
Dodaj komentarz